Santiago
Z
Santo Antao polecieliśmy na Santiago. To wyspa w południowej cześci
archipelagu, największa ze wszystkich. Po ok. 45 min. lotu
wylądowaliśmy w stolicy Praia. Stąd taksówką dojechać można
do centrum miasta aby tam znaleźć transport do innych części wyspy.
Najlepszym miejscem jest postój aluguerów
przy markecie Sucupira.
Sam
market wart jest kilku słów uwagi. Pełen krzyczących
naganiaczy, sprzedawców z nieodległych afrykańskich
krajów, garkuchni i stoisk z tysiącem różnych
rzeczy. Choć niewątpliwie bardziej malowniczy jest niezwykle barwny
market warzywny na tzw. Plateau. Wizyta na tym niewielkim skwerze
odurza zapachami, mami mnogością kolorów warzyw i smakiem
owoców. A do tego przyciąga zamyślonymi twarzami kreolskich
sprzedawczyń.
Santiago
nie ma tak spektakularnych ribeiras jak Santo Antao
ale i tak warte jest zwiedzenia. Choć początkowo planowaliśmy wspiąć
się na najwyższy szczyt wyspy Pico do Antonio (1392m) to
zrezygnowaliśmy na rzecz trekkingu wzdłuż Ribeira Principal w masywie
Serra Malagueta. Po drodze towarzyszy nam widok na wulkaniczny stożek
wyspy Fogo położonej tuż obok. I znów pojawiły się
destylarnie grogu, pola trzciny cukrowej, niewielkie chaty i
wyglądające z nich głowy zaciekawionych mieszkańców. Oraz
przesympatyczna grupa dzieci towarzysząca nam przez sporą część drogi
przez wioski.
W
północno-zachodnim krańcu wyspy znajduje się miejscowość
Tarrafal. Warto tu przyjechać zobaczyć rybaków wracających z
połowów, idylliczny obraz wyciągania łodzi na otoczoną
palmami plażę aż wreszcie wieńczące połowy targi o ryby pomiędzy
kobietami zgromadzonymi na brzegu a rybakami. Paleta kolorów
łódek i kobiecych sukien oraz rwetes targowania się i
przekomarzania robi wrażenie. W Tarafal zwiedzamy również
więzienie, w którym jeszcze w 1974r przetrzymywano
bojowników o niepodległość. Dziś zapuszczone i puste
zaskakuje nas otwartą kantyną urządzoną w stylu celi więziennej.
|