Tego akwarium także już nie ma... To trzeci etap mojej akwarystycznej pasji, potem nastąpiły następne, choć "szkło" pozostawało to samo, zmieniał się wystrój i obsada, filozofia prowadzenia zbiornika. Przed założeniem pierwszego akwarium, które miało 200 litrów, sądziłem, że to dużo. Kiedy już stanęło, wypełnione wodą, zasiedlone rybami, uroślinnione, zdałem sobie sprawę, że różne rzeczy można o nim powiedzieć, ale z pewnością nie to, że jest duże i przestronne. Musiała się więc zrodzić myśl o większym.
Po dwóch latach stanęło nowe. Ponoć miało rozwiązać problem... Nic z tego, bo wprawdzie jest większe (120 × 50 × 40 cm: długość × szerokość × wysokość), ale cóż z tego, skoro to ciągle jest za mało.
Pierwszymi rybami w tym akwarium były muszlowce. Przeniosłem je z, moim zdaniem, już za małego, poprzedniego zbiornika (80 × 40 × 35 cm). Ich schronieniem są muszle rodzimych winniczków, których dziesiątki albo i setki można znaleźć w zaroślach. Jako ryby haremowe, a jednocześnie tworzące małe kolonie, czują się chyba nie najgorzej. Nieustannie przybywa młodych...
Dla kolonii muszlowców wielopręgich (Neolamprologus multifasciatus) wystarczy w zupełności, ale kiedy pojawiły się w nim wariabilichromisy Moore'a (Variabilichromis moorii), nagle okazało się, że co prawda ryby te nie należą do dużych, ale 0,6 m2 powierzchni ogólnej dna (z czego część zajmują muszlowce), to jednak trochę za mało, by czuły się naprawdę dobrze. Podchodzą do tarła, mają przychówek, są zdrowe, ale to jeszcze nie wszystko, brakuje im tego czegoś i myślę, że chodzi o przestrzeń. Staram się, by miały przynajmniej dużo kryjówek.
Wariabilichromisy to ryby urzekające. Ich szczególną cechą jest ubarwienie, o czym zresztą świadczy ich nazwa, mówiąca, że są to zwierzęta o zmiennym ubarwieniu. Kiedy je kupiłem (a były to osobniki dorosłe), oczarowywały wszystkich swą kanarkową żółcią. Był to, jak sądzę, efekt dość silnego światła i jasnego otoczenia (głównie podłoża), w którym brakowało zdecydowanie ciemnych elementów. Kiedy ryby opuściły zbiornik kwarantannowy i zadomowiły się w nowym akwarium, ich kolory stopniowo ciemniały - zwierzęta stały się brązowe. Jest to, moim zdaniem, efekt przystosowania się do innych warunków: w nowym miejscu przebywają głównie w strefie skał porośniętych ciemnymi krasnorostami. Na pewnym etapie ich przystosowywania się do nowego miejsca można było obserwować zmiany zachodzące w błyskawicznym tempie: ryba, która z ciemnego miejsca wypływała po pokarm w miejsce jasne (nad piaskiem), zmieniała ubarwienie w ciągu kilkunastu sekund z brązowego na przepiękne żółte. Wariabilichromisy silnie przestraszone jaśnieją, bledną do koloru żółtokremowego, a dodatkowo pojawiają się na ich ciele lekko zarysowane, pionowe, ciemniejsze pasy.
Niezwykłą ozdobą u tego gatunku jest niebiesko-czarne zakończenie płetw: grzbietowej, odbytowej i ogonowej.
Mówi się też o tym, że za młodu ryby te są żółte, a z wiekiem ciemnieją. Jest to tylko częściowa prawda. Jak już pisałem, moje ryby, choć dorosłe, były żółte, a krótko po przeniesieniu do nowych warunków ściemniały. Wydaje się więc, że ważniejszy był wpływ otoczenia niż samego wieku zwierząt. Po drugie: wśród młodych, kilkumiesięcznych ryb, można było zauważyć wyraźne zróżnicowanie na osobniki jaśniejsze i ciemniejsze, przy czym ciemniejsze były te, które znalazły sobie kryjówki w miejscach wśród ciemnych skał.
Ponieważ starałem się stworzyć rybom warunki w miarę zbliżone do naturalnych, podłożem w tym zbiorniku jest drobny piasek. Zupełnie nieźle rosną w nim nurzańce i ryją ślimaki tzw. "świderki. Jeden gatunek to z pewnością Melanoides tuberculata, drugi jest przedstawicielem bliżej nieokreślonego taksonu, być może to Tarebia granifera. Przy powierzchni unoszą się rogatek i wgłębka.
Bardzo szczególnym elementem w tym akwarium są glony. Pojawiły się same i już zostały. Chodzi o szantransje (Chantransia) będące przedstawicielami krasnorostów (Rhodophyta). Znane są wśród akwarystów bardziej jako "glony pędzelkowate". Krasnorosty te porastają najchętniej przedmioty zanurzone w wodzie o dość szybkim prądzie i w miejscach dobrze oświetlonych. Pojawiają się nawet przy niskich stężeniach produktów przemiany materii ryb. W moim akwarium rosną powoli, a obrośnięcie kamienia zajmuje im całe miesiące. Z początku ich nie lubiłem, później jednak okazało się, że porastając skały, dają niezwykły efekt naturalności tego miejsca. Dodatkową zaletą ich obecności jest to, że delikatnie falują w dość silnym strumieniu wody wypływającej z filtra i poruszają się, kiedy przepływająca nad nimi ryba wykonuje gwałtowny zwrot, o co łatwo, gdyż wariabilichromisy są dość "narowiste". Gościom na ogół podoba się taki krajobraz. A przynajmniej tak mówią. ;-) Wariabilichromisy czasem je skubią (trzeba pamiętać, że to ryby roślinożerne).